piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 2

-Wstawaj.
Przekręciłem się na drugi bok.
- Spóźnisz się.
Nie zareagowałem. Miałem przecież jeszcze trochę czasu. Usłyszałem oddalające się kroki. No nareszcie. Powoli odpływałem w objęcia morfeusza, gdy zeskoczyłem z łóżka, z powodu szoku. Byłem cały mokry.
- Satsuki-chan, co to ma być?
- Nie widać? Jest już po 8. A z tego co wiem to masz sesję o 9.
Spojrzałem na zegarek. No nie. Znowu? Chi-chan mnie zabije. W pośpiechu szukałem ubrań. Spodnie, koszula, bielizna i... Gdzie jest marynarka? Rozglądałem się we wszystkie strony. Nigdzie jej nie widziałem, a byłem pewny, że wieszałem ją wczoraj na krześle.
- Tutaj, idioto.
Spojrzałem na Satsuki. Miała ją w ręce.
- Jak to dobrze, że mam taką inteligentną siostrzyczkę.
Pokręciła zrezygnowana głową. Odebrałem od niej zgubę i wybiegłem z domu. Jak się pośpieszę to mam szansę zdążyć i uniknąć ciosu Chi-chan. Jak się wścieknie to potrafi być naprawdę brutalna. Dotarłem na przystanek równo z nadjeżdżającym autobusem. Gdy już wysiadłem miałem nadal 15 min, a studio było tylko dwie przecznice stąd. Chyba jednak uda mi się zdążyć. Niestety, jak to mówią nadzieja matką głupich. Jak na złość tuż przed ostatnim zakrętem zostałem zauważony przez jedną z fanek. A jak jest już jedna po chwili pojawia się ich całe stado. Uprzejmie starałem się im przekazać, że się śpieszę i nie mam teraz za bardzo czasu, ale chyba nie chciały mnie posłuchać, zamiast tego jeszcze bardziej się zbliżyły. To będzie dłuuugi dzień.
*****
Miałam dzisiaj płytki sen i wstałam przez to godzinę wcześniej. Nie widziałam jednak sensu w ponownym zasypianiu. Skoro już wstałam tak wcześnie to trzeba to jakoś wykorzystać. Otworzyłam szafę i odszukałam w niej zieloną marynarkę. Przeszukałam ją dokładnie i w jednej z kieszeń znalazłam klucze. Następnie przeszukałam jedną z bluz i wyjęłam z niej kilka śrubokrętów. Wzięłam mundurek i poszłam się ubrać. Na śniadanie odgrzałam sobie taco, spakowałam się i szybko wyszłam, żeby zdążyć przed spotkaniem z bratem. Miał dzisiaj dopiero na trzecią lekcję, ale z tego co od niego usłyszałam to dzisiaj mają trening, więc lepiej nie ryzykować. Moja szkoła była stosunkowo blisko, tylko 20 min pieszo. Dzisiaj pierwszą mieliśmy matematykę. Idealna lekcja na niewinne żarciki. Otworzyłam drzwi kluczem, który jakiś czas temu udało mi się zwinąć woźnemu. Miałam dorobić swoje, a potem mu je zwrócić, ale po co. Tak będzie zabawniej. Rzuciłam plecak pod tablicę i zaczęłam majstrować przy biurku i krześle nauczyciela. Było to trudniejsze niż myślałam. Niektóre śrubki były umieszczone w takich miejscach, że ciężko było się do nich dostać. Poza tym trzeba było to tak zrobić, żeby nikt się nie skapnął, że z meblami jest coś nie tak. Gdy skończyłam robotę była 7.30. Wzięłam plecak i poszłam do szatni, uprzednio zamykając drzwi. Gdy otwierałam szafkę, pierwsi uczniowie już zaczęli przychodzić. Usiadłam na parapecie pod klasą i czekałam na resztę. Z jakieś 10 min później pojawiły się dziewczyny, więc miałam przynajmniej z kim pogadać. Nauczycielka zjawiła się równo z dzwonkiem niosąc stos różnych dokumentów i zeszytów. Kącik moich ust uniósł się lekko ku górze. Lepiej być nie mogło. Weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce. Nie mogłam się już doczekać. Jak zwykle matematyczka weszła ostatnia do klasy. I pierwszym co zrobiła było oczywiści rzucenie całego stosu na biurko, które niemal od razu runęło pod wpływem ciężaru, a kartki rozleciały się po klasie. Z trudem powstrzymywałam się od śmiechy, gdy Hishimoto-sensei gromiła mnie swoim wzrokiem. Ostatecznie postanowiła mi chyba odpuścić ten jeden raz, jednak gdy chciała usiąść na krześle i ono również się rozpadło powodując, że nauczycielka wylądowała na podłodze, wiedziałam, że czara się przelała. Wstając, posyłała w moją stronę jadowite spojrzenie. Ja jednak nic sobie z tego nie robiłam, wręcz przeciwnie, zaczęłam się śmiać.
- Midorima, do dyrektora!
- Ale ja nic nie zrobiłam. Przyszłam do szkoły pół godziny temu. A jeśli mi pani nie wierzy, to nich się pani spyta kujonów z A, potwierdzą.
- Naprawdę? Więc mam uwierzyć, że to nie ty?
Pokiwałam twierdzącą głową z uśmiechem na twarzy. Na czole nauczycielki pojawiła się pulsująca żyłka. Jak ja kocham ją irytować.
- Skoro jesteś niewinna, to nie będziesz miała nic przeciwko i wyjmiesz zawartość swoich kieszeni.
Uśmiech od razu znikł z mojej twarzy. Przejrzała mnie.
- No dalej. Nie każ mi czekać.
Włożyłam dłoń do jednej z kieszeń i wyjęłam śrubokręty.
- Jeszcze druga.
Pokazałam śruby.
- I jak to wytłumaczysz?
- Na technikę będą mi potrzebne? - odpowiedziałam z niewinnym uśmieszkiem
- Nie macie jej dzisiaj.
No i nie dała się wrobić.
- Minął dopiero tydzień...
I znowu się zaczyna jakbym miała w ogóle zamiar to słuchać.
- ... takim zachowaniem...
Tak wiem. Pokazuje jakim jestem dzieckiem itp. itd.
-... a teraz marsz do dyrektora!
- Ta jest, Hishimoto-sensei.
Oj dostane bure od brata, oj dostane.
*****
W końcu, długim rozdawaniu autografów i robieniem zdjęć udało mi się dojść do studia. Oczywiście czekała już tam na mnie Chi-chan. Jej wzrok mówił sam za siebie. Jestem martwy.
- Ohayo Chi-chan. Jak tam zdrowie? Pewnie świetnie, w końcu tak dobrze wyglądasz i...
- Możesz mi wytłumaczyć dlaczego dotarłeś tu dopiero na 10?-przerwała mi.
- Naprawdę przepraszam. Nie chciałem się spóźnić, ale po drodze zostałem otoczony przez fanki i nie chciały mnie puścić.
Westchnęła zrezygnowana. Nagle spostrzegłem chowającego się za nią blondyna.
- Ne Chi-chan, kto to?
- Nie pamiętasz już? Przecież to Ryota.
- Ryota?
Spojrzałem na chłopca jeszcze raz. Więc to dlatego miałem wrażenie, że skądś go znam. Strasznie wyrósł. Ostatnio widziałem do chyba z 6 lat temu. Był wtedy takim słodkim szkrabem.
- Ne, pamiętasz mnie? Spotkaliśmy się już kiedyś. To ja Dan. Jestem chłopakiem twojej starszej siostry.
Blondyn wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
- Wujek landrynka? - powiedział bez zastanowienia
Upadłem na kolana łapiąc się za serce.
- To boli Ryota - spojrzałem na niego ze łzami w oczach - Ale cieszę się, że przynajmniej mnie pamiętasz.
- Kise, Momoi szykujcie się.
- Jasne.
Po spotkaniu ze stylistkami mogliśmy zacząć sesję. Uwielbiałem pozować z Chi-chan, w jej oczach było tyle pasji, naprawdę to kochała. Poznałem ją zupełnie przez przypadek. Chłopak, który miał z nią pozować nagle się rozchorował, a to była jej pierwsza sesja, nie chciała, żeby ją odwołano. Fotograf  po długich namowach zgodził się. Powiedział, że jeśli w ciągu godziny znajdzie kogoś to sesja będzie trwać. Miał wtedy tylko 12 lat. Dziwnym trafem przechodziłem akurat tamtędy. Dlaczego? Nie wiem, tak jakoś wyszło. Gdy tylko mnie zauważyła od razu podbiegła do mnie i poprosiła, żebym jej pomógł. Gdy tylko spojrzałem w jej oczy od razu się zgodziła. Tamtego dnia oboje zaczęliśmy prace w modelingu. Ona naprawdę tego pragnęła, a ja? Ja byłem zwykłym przechodniem, który dostał szansę. Gdyby nie tamten dzień nigdy nie byłbym tym kim jestem teraz i nigdy bym jej nie poznał. Czy żałuję? Oczywiście, że nie. Niby czego. Poznałem przecież miłość swojego życia.
- Koniec na dzisiaj!
- Nareszcie.
- Dan? Możemy porozmawiać?
*****
- Znowu się spotykamy Minato Midorima. Naprawdę nie masz nic ciekawszego do roboty niż tylko denerwować nauczycieli?
- Oczywiście, że mam! - odpowiedziałam z uśmiechem - Moge denerwować jeszcze mojego brata. Ostatnio kupiłam czarnego kota.
Westchnął zrezygnowany. Pewnie spodziewał się już takiej odpowiedzi.
- Mam zadzwonić po rodziców czy może po brata?
- Myśle, że lepiej po brata. Rodzice są zajęci więc nawet jeśli pan dyrektor by do nich zadzwonił to oni po prostu kazaliby Shin'owi przyjść.
- Rozumiem.
Musieliśmy trochę poczekać na mojego braciszka, więc zrobiłam nam po herbacie. Byłam tu już tyle razy, że wiedziałam o dyrektorze całkiem sporo.
- Co u Lilly?
- Zastanawia się kiedy znowu będziecie mogły się pobawić, chociaż nie za bardzo podoba mi się ten pomysł.
Uśmiechnęłam się wesoło. Lilly to najmłodsza córka dyrektora. Ma 8 lat, ale nie chodzi do tej szkoły. W czwartej klasie dyrektor w ramach kary kazał mi się nią opiekować. Nie spodziewał się jednak TAKIEGO obrotu sytuacji. Gdy wrócił do domu niemal na każdym kroku były pułapki, które razem zrobiłyśmy. Lilly tak się to spodobała, że poprosiła mnie, żeby częściej przychodziła się z nią bawić. Z chęcią się zgodziłam, co dyrektor przyjął z lekkim grymasem. Od tamtego czasu co pewien czas przychodzę i się z nią bawię.
- Może w tą sobotę? Nie mam żadnych planów. Poza tym przedstawiłabym jej Shina.
- Rozumiem, że nie mam wyboru i raczej muszę się zgodzić, ale dlaczego chcesz jej przedstawić swojego brata?
- Nie brata tylko kota. Zapomniał już pan? Mówiłam o tym na początku naszej rozmowy.
- Aaa, tego kota. Możesz go przyprowadzić. Jestem pewien, że będzie wręcz skakać z radości.
- To dobrze.
Dalszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę!
- Dzień dobry. Słyszałem, że moja siostra znów narozrabiała.
- No wiesz? Tak od razu narozrabiała. To nie moja wina, że Hishimoto-sensei nie zna się na żartach.
- Panie dyrektorze, co ona znowu zrobiła?
- Rozkręciła nauczycielce krzesło i biurko.
- Więc to dlatego tak wcześnie wyszłaś.
- Ćśśś
- Przyszłaś jednak wcześniej do szkoły.
No i się wydało.
- Więc? Moge już dostać karę?
- Ponieważ to pierwszy taki wybryk w tym roku skończy się tylko na upomnieniu, no i oczywiście musisz naprawić meble. Jednakże mam nadzieję, że od rodziców dostaniesz stosowną karę.
- Dopilnuję tego. Nie masz czegoś do powiedzenia Minato?
- Świetnie się dzisiaj bawiłam - powiedziałam uśmiechając się wrednie. To będzie interesujący rok.
*****
Stwierdziłem, że najlepiej będzie jeśli pójdziemy do pobliskiej kawiarni. Chi-chan nic się nie odzywała. Szła tylko ze spuszczoną głową. Gdy dotarliśmy na miejsce i złożyliśmy zamówienie, w końcu się odezwała.
- Ne Dan, co byś zrobił gdybym wyjechała na jakiś czas zagranice?
- Hmmm. Myślę, że raczej nic. Tylko dzwoniłbym do ciebie codziennie, pisał maile o tym jak bardzo tęsknie i nie mogę się doczekać twojego powrotu, a gdybyś tylko poczuła się samotna to bym do ciebie pojechał i cię przytulił, żebyś nie była już smutna.
- Rozumiem-uśmiechnęła się lekko
- Dlaczego pytasz?
Nie odpowiedziała, zrobił to za ni Ryota.
- Bo siostrzyczka wyjeżdża do Paryża. Dostała propozycję od jednego z tamtejszych projektantów. Nie mówiła ci o tym, bo bała się, że będziesz zły.
Chi-chan wyjeżdża? Ale jak to? Przecież dopiero co wróciła z trasy. Nie było jej cały rok i znowu wyjeżdża? Nie chce. Nie chce, żeby znowu gdzieś jechała. Uśmiechnąłem się.
- Cieszę się - spojrzała na mnie zdziwiona - To było twoje marzenie, więc dlaczego miałbym być zły.
- Dan, nie musisz się zmuszać wyrzuć to z siebie. Wiem, że tego nie chcesz. Widzę to po twoich oczach.
- Ale co Chi-chan? Naprawdę się cieszę. Masz rację nie chce, żebyś jechała. Ale jak się kogoś kocha to nie można podcinać mu skrzydeł. Poza tym, przecież nie jedziesz tam na zawsze. Za jakiś czas wrócisz, a wtedy przytule cię na powitanie, zabiorę do restauracji i uczcimy twój powrót. Poza tym zawsze mogę cię przecież odwiedzić.
-Dan...
- Kiedy masz samolot?
- Za trzy godziny.
- No to chodźmy. Nie chcesz się chyba spóźnić.
- Oczywiście, że nie. Dan?
- Hm
- Zaopiekujesz się Ryotą pod moją nieobecność? Dopiero co zaczyna pracę w modelingu.
- Nie ma problemu. Dla ciebie wszystko Chi-chan.
*****
Stali na lotnisku i machali do oddalającej się blondynki.
- Jak długo nie będzie Chi-chan?
- Tak z dwa może trzy lata...
- Tak długo? Ja przecież tego nie wytrzymam! - krzyknął załamany Dan
Kise starał się go jakoś pocieszyć, ale nie za bardzo mu to wychodziło. Różowowłosy był strasznie przygnębiony. Stwierdził, że zostało mu już tylko jedno.
- Idziemy!
Pociągnął blondyna do sklepu. Mieli szczęście, że obsługiwał pan Hamamoto. Miał już 90 lat i często mylił Dana z jego ojcem.
- Czteropak piwa, poprosze.
- O. Pan Momoi. Widzę, że już pan wrócił. Dzieci pewnie są szczęśliwe.
- A tak, dziękuję. - zapłacił szybko - Niestety śpiesze się. Do widzenia.
- Do widzenia. Niech pan pozdrowi rodzinę.
- Oczywiście.
Wyszli ze sklepu i skierowali się do domu różowowłosego. Kise był w szoku po zaistniałej sytuacji, a Dan jak gdyby nigdy nic szedł spokojnie pogwizdując. Gdy dotarli Dan zaproponował chłopakowi alkohol.
- Ale Chitanda nie będzie zadowolona, gdy się dowie.
- A kto powiedział, że się dowie? To będzie nasza tajemnica.
- No dobra...-odparł niechętnie.
Dostał otwartą puszkę i pociągnął łyk płynu, który po chwili znalazł się na podłodze.
- Ohydne. - skrzywił się
W tym czasie Dan rozpaczał nad zmarnowanym piwem. Nie rozumiał jak mógł komuś nie smakować. Nie chciał jednak pić samemu, więc przyniósł blondynowi kilka butelek oranżady. Zaczęli pić. Dan się rozkleił i zaczął płakać. Mówiąc, że on nie wytrzyma tak długo bez Chi-chan, że umrze. Uważa, że jest tą jedyną, bo inne patrzą tylko na jego wygląd i sławę.
- Pamiętaj Ryota. Sława ma wiele minusów. Wszyscy patrzą na to co robisz. Nie masz chwili wytchnienia. Fotoreporteży ciągle za tobą chodzą, więc praktycznie nie masz życia prywatnego. I najważniejsze. Uważaj komu ufasz. Wiele osób może chcieć cię wykorzystać ze względu na twoją pozycję.
- Jednak nie jesteś takim narcyzem za jakiego cię brałem. - pomyślał na głos Kise
- Nie pocieszyłeś mnie - stwierdził jeszcze bardziej zrozpaczony chłopak.
- Moja siostra ma szczęście, że trafiła na kogoś takiego jak ty.
- Ryota... Tak się cieszę, że mnie zaakceptowałeś. Obiecuję, że nigdy nie skrzywdze Chi-chan.
- Trzymam cię za słowo.
Pili dalej, rozmawiając, dopóki Dan nie odleciał. Wtedy blondyn wstał i udał się w kierunku wyjścia. Był zmęczony. Sięgał po kurtkę, gdy drzwi nagle się otworzyły i weszła przez nie różowowłosa dziewczyna.
- Hej.
- Znamy się? - pyta blondyn
- No pewnie. Chodzimy do jednej szkoły.
- Ach racja. Jestem...
- Kise Ryota. Ja jestem Satsuki Momoi. Siostra Dana. Wiele mi o tobie opowiadał. Jesteś bratem Chi-chan, prawda? Jesteś bardzo do niej podobny. Szczególnie oczy, są identyczne. Może zjesz z nami kolacje?
Chłopakowi trochę zajęło mu przetrawienie wszystkiego do wiadomości. Wtedy uświadomił sobie, że nie odpowiedział jeszcze na zadane pytanie.
- Nie chciałbym sprawiać kłopotów.
- To żaden kłopot. Miło będzie zjeść z kimś jeszcze oprócz z tym idiotą, który teraz prawdopodobnie śpi na kanapie.
Blondyn popatrzył na nią zaskoczony. Skąd ona to wiedziała? Poszli razem do salonu, gdzie Satsuki zrzuciła Dan na podłogę. Syknął z bólu i już miał coś powiedzieć, gdy zauważył go spowodował jego upadek.
- O, Satsuki-chan wróciłaś. Poznałaś już Ryotę?
Dziewczyna mierzyła go gniewnym wzrokiem. Miała ochotę na niego nawrzeszczeć i mu przyłożyć, ale zrezygnowała z tego pomysłu, mieli przecież gościa. Kazała bratu doprowadzić się do porządku i nakryć do stołu. W tym samym czasie ona przygotowywała obiad gawędząc z Kise. Gdy zasiedli do stołu blondyn popatrzył niepewnie na niezidentyfikowane obiekty, które przyrządziła dziewczyna. Nie chciał jednak jej smucić, więc zaczął jeść twierdząc, że nie można niczego oceniać po wyglądzie. Jednak w smaku wcale nie były lepsze. Mimo wszystko nie chciał jej zrobić zawodu, więc zjadł to i podziękował za posiłek. Stwierdził, że musi już iść, bo obiecał, że wróci wcześniej i wyszedł. Miał tylko jedną nadzieje. Że zdąży dotrzeć do domu zanim zwróci kolacje.
~*~
Z góry przepraszam, że rozdział pojawił się tak późno. Miał być już na początku ferii, ale tak jakoś wyszło. Rozdział dedykuję Arika S, która zmotywowała mnie do napisania go. Bardzo ci za to dziękuję. Jak pewnie zdążyliście zauważyć pojawiła się dwójka nowych bohaterów. Kolejne rodzeństwo.
 
 
Imię: Ryota
Nazwisko: Kise
Opis: Ma beztroską i przyjemną osobowość. Na jego twarzy niemal zawsze widnieje uśmiech. Z początku nie przepadał za Danem, ale później go polubił. Najważniejszą osobą w jego życiu jest jego starsza siostra.

Imię: Chitanda (Chi-chan)
Nazwisko: Kise
Opis: Utalentowana i popularna modelka. W przeciwieństwie do swojego chłopaka Dana, wydaję się poważna i spokojna chociaż taka nie jest. Kocha swojego brata najbardziej na świecie. Jej marzeniem jest zostanie najpopularniejszą modelką, a także otworzenie swojej własnej firmy.
Ilustracja Chi-chan pojawi się po powrocie z ferii.
To na razie tyle. Następny rozdział postaram się wstawić szybciej, ale niczego nie obiecuje.
Raito