sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 1

...cisza...
Była przerywana jedynie dźwiękami gitary, które w pewnym momencie ucichły.
- I jak? - zapytałam
- To było świetne. Idzie ci coraz lepiej. I pomyśleć, że uczysz się dopiero od miesiąca.
- Dzięki, Dan.
- Grałaś wcześniej?
Zastanowiłam się chwile, a następnie pokręciłam przecząco głową.
- Nie przypominam sobie, może jak byłam mała...
- W takim razie masz ukryty talent.
- Nie pochlebiasz mi aby za bardzo? Zresztą nie ważne, musze się zbierać.
- Już?
- Jest pewne miejsce do którego chce jeszcze pójść. Do zobaczenia.
Spakowałam gitarę i wyszłam. Zmierzałam właśnie do wyjścia, gdy drzwi obok się otworzyły.
- Już idziesz? Właśnie skończyłam piec ciasto i miałam nadzieję, że zjemy je razem.
Spojrzałam na wypiek różowowłosej i od razu zbladłam. Przypominał... nawet nie wiem jak to opisać.
- Z chęcią bym jeszcze chwile została, ale się śpieszę. - pocałowałam dziewczynę w policzek - Do zobaczenia, Satsuki.
Otworzyłam drzwi i wybiegłam na dwór. Teraz szybko na boisko. Nie chciałam tracić czasu, więc pobiegłam. Dziesięć minut później byłam na miejscu. Oparłam futerał o siatkę i zajrzałam do krzaków. Było tam niewielkie pudełko. Wyjęłam je i otworzyłam. W środku była przyduża męska bluza i czapka z daszkiem. Zawsze je tu chowałam. Założyłam bluzę, a włosy schowałam pod czapkę. Nie było możliwości, żeby ktoś wziął mnie za dziewczynę. Wzięłam piłkę do kosza i zaczęłam kozłować. Robiłam zmyłki, cofałam się, rzucałam. Grałam odkąd pamiętam i nie zamierzałam przestać. Nie interesowało mnie co mówili inni. Że to nie jest sport dla takich dziewczynek jak ja, że powinnam chodzić na imprezy, malować się i stroić. Nie interesowało mnie to, dla mnie najważniejsza była koszykówka i nic tego nie zmieni. Gdybym ją straciła to tak jakbym straciła część siebie. Ale... granie samej to nie to. Kiedyś grałam z bratem, ale teraz za każdym razem mi odmawia. Z piłką w rękach szłam w stronę futerału. Strasznie mi ona ciążyła, więc rzuciłam ją za siebie.
- Łał, trafiłeś.
Odwróciłam się w stronę głosu. Przy wejściu stał granatowłosy chłopak z piłką w ręku.
- Czysty przypadek - odpowiedziałam zmieniając ton głosu.
Nie mogłam pozwolić, żeby się dowiedział, że jestem dziewczyną.
- Albo masz talent. Może zagramy?
Zastanowiłam się chwilę. Miałam jeszcze trochę czasu, więc...
- Z chęcią.
Wyjęłam z futerału butelkę i wzięłam łyk. Lepiej mieć pewność, że nic się nie wydarzy. Odstawiłam ją i minęłam chłopaka. Dam mu trochę forów na początek. Nie chce żeby zbyt szybko zrezygnował.
- Zaczynaj.
Nie czekając nawet aż przyjmę pozycje zaatakował. Był szybki, ledwo się spostrzegłam, a już mnie wyminął. O nie, tak łatwo nie będzie. Zwiększyłam tempo i po chwili byłam obok niego. Zdziwił się tym dzięki czemu odebrałam mu piłkę i zdobyłam pierwsze punkty.
- Szybki jesteś.
- Ty też.
Teraz była moja kolej żeby zaatakować. Zaczęłam kozłować. Przerzut do lewej ręki, do prawej i... Poczułam silny ból. Nie teraz. Próbując zignorować ból zaatakował. Nie byłam jednak wstanie go wyminąć.
- A więc zwiększamy prędkość... - mruknęłam
Z powodu bólu nie byłam wstanie jej za bardzo zmienić, ale wystarczająco, żeby go wyminąć i zdobyć kolejne punkty. Stanęłam i zamknęłam oczy. Powinnam odpocząć, ale tak  przyjemnie się gra przeciwko niemu. Położyłam rękę na sercu. Zwalniało, powoli, ale jednak zwalniało.
- Wszystko w porządku?
- Pewnie. Radze ci się postarać jeśli chcesz zdobyć chociaż jeden kosz.
- Nie doceniasz mnie.
- Więc pokaż mi na co cię stać.
Prawdziwa gra dopiero się rozpoczęła. Mijały minuty, godzina, dwie... ale różnica punktów ani razu nie zmalała. Raz niewiele brakowało, żeby trafił, ale w ostatniej chwili udało mi się obronić.
*****
Nie wiem jak długo graliśmy, ale jeszcze nigdy się tak nie zmęczyłem. Był świetny. Gra w kosza przychodziła mu tak naturalnie, jakby to była część niego. Wiele brakowało mi do jego poziomu, ale nie zamierzam się poddać, kiedyś na pewno uda mi się go pokonać. Raz niewiele brakowało, a bym trafił. Zastanawiały mnie jego ruchy. Oglądałem mecze koszykówki w Japonii, NBA, a nawet koszykówkę uliczną, którą kochałem najbardziej, jednak nigdy nie widziałem takich ruchów. Były delikatne i lekkie, ale bardzo skuteczne. Instynkt, to była podstawa ulicznej koszykówki, którą on opanował do perfekcji. Połączył różne koszykówki i stworzył własną. Ale te delikatne ruchy kojarzą mi się z dziewczyną... co ja mówię, przecież to niemożliwe. Powinienem się skupić na grze. Starałem się go minąć, ale nie udało mi się. Znowu straciłem piłkę. Odwróciłem się w stronę przeciwnika, który tym razem postanowił rzucać za 3. Właśnie wtedy zobaczyłem kogoś znajomego.
- Yo, Akashi - zawołałem
Mój przeciwnik był w trakcie rzutu. Wycelował, ale piłka nie wpadła. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby spudłował.
*****
- Yo, Akashi.
Byłam w trakcie wykonywania rzutu, gdy usłyszałam to. Byłam zdenerwowana i spudłowałam. Dlaczego musiał przyjść właśnie teraz? Nie mógł trochę później? Gdy mnie już tu nie będzie?  Poszłam po piłkę mając nadzieję, że mnie nie zauważy. Szkoda, że tak bardzo się myliłam. Nawet gdyby on nie zwrócił na mnie uwagi, nie było szans, żeby granatowowłosy nie postanowił mnie przedstawić. Poprawiłam czapkę i kaptur i ruszyłam w ich stronę.
- Właśnie o nim ci mówiłem. Jest niesamowity. Nie widziałem jeszcze nikogo kto by tak grał.
Spojrzał na mnie zaciekawiony i nagle rozszerzyły mu się źrenice. Chyba się zorientował. Zmrużył oczy i przyjął karcący wyraz twarzy.
- Co ty tu robisz?
- Gram, nie widać?
Mimo, że zawsze byłam dla niego miła tym razem nie mogłam sobie na to pozwolić. Niech mnie ignoruje, olewa, ale niech zostawi moją koszykówkę w spokoju.
- A dlaczego nie jesteś w domu? Twoje zajęcia gitary już dawno się skończyły.
- Nie miałem ochoty jeszcze wracać do domu, więc zaszedłem na boisko.
Trochę chyba go zdziwiłam mówiąc o sobie w formie męskiej, ale przecież nie mogłam sobie pozwolić na zdemaskowanie.
- Nie miałeś ochoty? -chyba postanowił wziąć udział w mojej małej grze- Chyba nie wiesz co rodzice zrobią jeśli się dowiedzą gdzie byłeś. Już i tak masz nuczanie indywidualne w domu. Chcesz  w ogóle z niego nie wychodzić?
Spuściłam głowę. Miał rację. Gdy w piątej klasie podstawówki rodzice dowiedzieli się, że gram postawili mi ultimatum. Albo przestanę grać albo nie będę chodzić do szkoły. Przystałam na ich ofertę, ale nie trzymałam się jej zbyt długo. Po miesiącu nie wytrzymałam i poszłam na boisko od kosza. Pech sprawił, że w pobliżu tata miał spotkanie. Gdy tylko mnie zauważył, zakończył spotkanie i zabrał mnie do domu. Tam miałam dłuuugie kazanie, a następnego dnia zostałam wypisana ze szkoły. Na szczęście rodzice pozwolili mi się pożegnać. Od tamtego dnia mam nauczanie w domu. Nie jest tak źle, ale tęsknie za szkołą, za znajomymi.
- To bez znaczenia. Rodzice i tak prędzej czy później by się dowiedzieli. To tylko kwestia czasu. - odparłam smutno
- No cóż, skoro nie chcesz iść to może pozwolisz, że komuś powiem prawdę o tobie.
Zamarłam. On naprawdę chciał mnie zdemaskować. Nie mogłam mu na to pozwolić.
- Widzisz Daiki, on to tak napra... - zasłoniłam mu szybko usta
- Pójdę z tobą tylko nic więcej nie mów.
Uśmiechnął się triumfalnie.
*****
Patrzyłem na nich zaskoczony. Wyglądali jakby bardzo dobrze się znali. W sumie jak by się lepiej przyjrzeć to są nawet całkiem podobni. Ale o co chodzi z tą "prawdą"?  Nie miałem czasu, żeby się zastanowić bo już odchodzili.
- Zagramy jeszcze kiedyś? - zawołałem z nim
- Raczej nie... - uśmiechnął się smutno i znikł z mojego pola widzenia
Szkoda. Mam jednak nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.
*****
Wracaliśmy do domu w ciszy. Widziałam, że Seji jest zły, ale nie wiedziałam dlaczego. Czyżby się o mnie martwił? W dodatku jeszcze tamten chłopak. Seji go zna. Szkoda tylko, że ja nie będę miała okazji go lepiej poznać. Fajnie się z nim grało, ale to był tylko jednorazowy mecz. Dotarliśmy do drzwi mieszkania. Za chwile się zacznie. Gdy tylko znaleźli się w salonie Seji wybuchnął.
- Co ty sobie myślałaś!? Na serio jest ci wszystko jedno!? Nie obchodzi cię co się stanie, jeśli rodzice cię przyłapią!? Mówiłaś przecież, że kochasz koszykówkę! Więc dlaczego narażasz się na jej utratę!?
Zaniemówiłam. Miał rację, ale ja po prostu nie miałam już siły. Starałam się jak najrzadziej grać i tylko w tedy gdy rodzice wyjeżdżali, ale to było zbyt trudne. Dusiłam się od siedzenia w domu, ale sama to spowodowałam, gdybym w tedy była ostrożniejsza, nie byłoby tej sytuacji. Nie odezwałam się.
- Naprawdę nie masz nic do powiedzenia? - jego ton trochę złagodniał
- Gomene, nee-san. Ja po prostu już nie wytrzymałam.
- To cię nie usprawiedliwia. Idź do swojego pokoju. Tym razem nic nie powiem rodzicom, ale powinnaś być ostrożniejsza.
- Hai.
Dlaczego on jest dla mnie taki oziębły? Dlaczego nie jest taki jak wtedy?
*****
Znowu nie wytrzymałem i na nią nawrzeszczałem. Nie chciałem tego, ale ona była taka lekkomyślna. Nie zastanawiała się nawet nad konsekwencjami. Kiedyś próbowałem nawet rozmawiać z rodzicami na ten temat, ale byli nieugięci. Uważali, że Seiko jako dama nie powinna uprawiać sportów.  Nie zastanawiali się nad tym czy ona tego chce. Od razu o tym zadecydowali. Nigdy nie potrafiłem sobie wyobrazić Seiko jako damy i nadal nie potrafię. Jest zbyt roztrzepana. Nie cierpi się malować i stroić ,i jest strasznie dziecinna. Oddaliłem się od niej gdy odeszła ze szkoły. Po prostu nie potrafię patrzeć jak cierpi. Bez koszykówki wydaje się pusta, ale rodzice oczywiście tego nie dostrzegają. Dlaczego nie potrafią zrozumieć, że w ten sposób tylko ją zniszczą?
~*~
I mamy już pierwszy rozdział za sobą. Wyszedł mi trochę nijaki. No ale cóż... Akcja będzie się powoli rozkręcać w kolejnych rozdziałach. Trochę ciężko pisało mi się z perspektywy Aomine i Akashi'ego tym bardziej, że dzieje się to na początku gimnazjum kiedy byli całkowicie inni. Mam nadzieję, że jeśli ktoś to czyta to mu się spodobał rozdział.
Raito

1 komentarz:

  1. Historia i pomysł super. Niewiele można znaleźć takich blogów.
    Nie zniechęcaj się małym zainteresowaniem i pisz dalej.
    Czekam na kolejny rozdział
    Arika ^^

    OdpowiedzUsuń